Już w ciągu dnia zaplanowałam na kolację pastę.
Wieczorem mieliśmy gościa - A. musiała wyjechać na jeden dzień, w związku z czym przygarnęliśmy jej przeuroczego szczeniaka o imieniu Mia (dodam, że Mia jest jakieś dwa razy większa od naszej Midi) :)
Gotowanie odbywało się więc w atmosferze biegów przez całe mieszkanie, szarpania, przepychanek, warczenia, szczekania, wyrywania sobie zabawek.... Oczywiście psiaki uznały, że kuchnia jest idealnym miejscem na tego rodzaju zabawy :)
<-- przekupione smakołykiem urwisy przez pół sekundy siedziały w jednym miejscu :)
po czym zaatakowały łóżko -->
Szaleństwa nie wpływają najlepiej na moją koncentrację i nie obyło się bez pomyłki. Mój kuchenny perfekcjonizm (choć nie jestem przekonana co do tego słowa) spowodował, że mało brakowało a wyrzuciłabym potrawę w połowie przygotowań, z powodu tego, że zapomniałam obrać pomidory i zorientowałam się dopiero kiedy wrzuciłam je na patelnię... Takie rzeczy bardzo często wyprowadzają mnie na chwilę z równowagi... Szczęśliwie M., pewnie w obawie przed brakiem kolacji, spowodował, że zrezygnowałam z planu wyrzucenia wszystkiego do śmieci. Z pomyłki wybrnęłam, a nerwy wpłynęły bardzo pozytywnie na smak potrawy :) Oto i ona:
Penne w sosie z cukinii
Składniki:
trzy małe cukinie
dwa pomidory
duża cebula
czosnek
śmietana 18%
pęczek pietruszki
świeża bazylia
sól, pieprz, ostra papryka
oliwa
makaron penne
Na samym początku wybieramy trzy najmniejsze ząbki z główki czosnku, wrzucamy je w całości, lekko zgniecione, na rozgrzaną na patelni oliwę i podsmażamy, uważając by się nie przypalił. To spowoduje, że oliwa nabierze lekko czosnkowego smaku. Po paru minutach dodajemy pokrojoną w półkola cebulę i dalej smażymy. Dodajemy sól, pieprz i ostrą paprykę. Cukinie dzielimy na półplasterki o grubości ok. 1 cm. Kiedy cebula będzie już lekko przyrumieniona dorzucamy cukinię, przykrywamy i dusimy jakieś 20 - 30 minut. Co jakiś czas mieszamy! Obieramy pomidory, kroimy je w ósemki i po upływie odpowiedniego czasu dodajemy do naszej potrawy. Mieszamy i dalej dusimy, ale już bez przykrycia, aż wyparuje woda i sos nabierze gęstszej konsystencji. Podczas całego procesu duszenia, co pewien czas dodajemy zgnieciony czosnek i posiekaną pietruszkę oraz bazylię. Tej ostatniej nie za wiele, jakieś cztery, pięć listków. Czosnek i pietruszka to sedno tej potrawy, oczywiście dodajcie tyle czosnku ile lubicie. U mnie z całej główki zostały dwa ząbki :) Na sam koniec dodajemy łyżkę śmietany i zestawiamy z ognia. Dodajemy jeszcze jeden ząbek czosnku i trochę pietruszki, dzięki temu, że sos już się nie dusi, pozostanie ich wyraźny smak. Mieszamy z ugotowanym makaronem i podajemy!